Bardzo lubię takie popołudnia jak dzisiaj, córka z tatusiem zrobili wypad do kina, a ja kawusia i przed komputer, całkowity luzik. Postanowiłam dzisiaj Wam pokazać moje największe, ups! najdłuższe osiągnięcie czyli ponad 4-o metrowy obrus wyszywany haftem richelieu. Znajomy, który poznał moje 'zdolności" hafciarskie zaproponował mi wyszycie obrusu na ołtarz do domowej kaplicy zakonników. Zgodziłam się, lubię takie wyzwania. Praca trwała ponad pół roku ale efekt niesamowity, chyba też się ze mną zgodzicie. Oczywiście powinnam dodać, że wyszywałam ręcznie, nie maszynowo :)
Tutaj w zbliżeniu fragment, który się powtarza
Jestem pod wrażeniem, bo zrobiłaś kawa l dobrej roboty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Coś pięknego.
OdpowiedzUsuńTo takie dzieło życia :)
Pozdrawiam. Ola.
Podziwiam, zwłaszcza determinacje, bo mi się szybko nudzi robienie tej samej rzeczy- wolę mniejsze, a więcej wzorów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To prawda, obrus robi wrażenie, jestem pełna podziwu!
OdpowiedzUsuń